Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/238

Ta strona została przepisana.

— Ano, trudno! — wtrącił M’Turk. — Musimy, oczywiście, poprzestać na twym tłumaczeniu.
— Kusz, M’Turk! — zagrzmiał Naughten. — Nie ty jesteś głównym prefektem.
— Pewnie, że nie! — odpowiedział Irlandczyk. — Wy znacie Tulke’go niewątpliwie lepiej niż my. Totaż ja mówię tylko za nas trzech. My tłumaczenie Tulke’go przyjmujemy. Ja jednak chciałbym zaznaczyć, że gdyby mnie złapano na tak haniebnym uczynku i ja ośmieliłbym się podać na swe usprawiedliwienie to, co Tulke — nie wiem, co byście na to powiedzieli. Jednakże ze słowa honoru Tulke’go...
— A Tulkus — przepraszam bardzo — Tulkiss[1] — zatem Tulkiss faktycznie jest chłopcem honorowym — wtrącił Stalky.
— Ze słowa honoru Tulke’go wynika, że uczniowie szóstej klasy, wyszedłszy na spacer, nie mogą się obronić, jeśli ich pierwsza lepsza dziewczyna chce pocałować! — wykrzyknął Beetle zadając ostatnie uderzenie. — Ładna historia, no nie? Brakuje tylko żeby się mikrusy o tym dowiedziały, to by była zabawa! My nie jesteśmy prefektami, to prawda, ale nas tak bardzo po ulicach nie całują. Nie wiem nawet, czy nam kiedy na myśl przyszło coś podobnego, co, Stalky?
— Ani mowy! — zastrzegł się Stalky odwracając się, aby ukryć swój wyraz twarzy. Twarz M’Turka wyrażała tylko wzniosłą pogardę i odrobinę znużenia.
— No, no! Można by powiedzieć, że znacie się na tym lepiej, niż się zdaje! — zauważył jeden z prefektów.

— Cóż robić, jeśli wy pchacie nam to wciąż pod nos — tu Beetle zaczął naśladować przewlekły, najbardziej jadowity, gawędziarski styl Kinga — miły deszczyk po burzy — krótko mówiąc, wszystko to

  1. Kiss — pocałunek.