Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/240

Ta strona została przepisana.

Beetle nagle się zachmurzył.
— Zapomniałem o najważniejszym słowie — sprośny! Nie wiedziałem, żem o tym zapomniał. W dodatku — jedno z najulubieńszych wyrażeń Kinga!
— Nic nie szkodzi. Oni z pewnością lada chwila przyślą do nas poselstwo z prośbą, żebyśmy w szkole o niczym nie wspominali — mówił M’Turk. — Diabelnie im musi na tym zależeć. Biedna szósta! Biedna stara szósta!
— Zepsute młode świńtuchy! — zaśmiał się Stalky. — Co za fatalny przykład dla niewinnych chłopców o czystych duszach i wzniosłym sposobie myślenia, jak ty i ja!
A tymczasem prefekci siedzieli w pracowni Carsona, niemi z osłupienia, wpatrując się w Tulke’go, któremu się zbierało na płacz.
— Ładna historia! — odezwał się wreszcie główny prefekt. — A toś nam nawarzył piwa, Tulke!
— Czemu — czemu nie daliście temu przeklętemu Beetle’owi lania, zanim zaczął urągać? — jęknął Tulke.
— Ja wiedziałem, że tu będzie chryja! — rzekł prefekt z domu Prouta. — Nie trzeba się było, Tulke, upierać przy konferencji prefektów.
— Choroba ciężka, zarobiliśmy na czysto! — zaklął Naughten. — Przyszli tu i naurągali nam, zamiast żebyśmy zbesztali ich. Beetle traktuje nas, jak gdybyśmy byli szajką szantażystów i tak dalej. A kiedy nas starli na miał, wychodzą i trzaskają za sobą drzwiami, jakby byli dyrektorami. I wszystko przez ciebie, Tulke.
— Ależ kiedy ja jej nie pocałowałem!
— Ośle głupi! Gdybyś powiedział, żeś ją pocałował i obstawał przy tym, byłoby dziesięć razy lepiej, niż to, co zrobiłeś — odpowiedział Naughten. — Teraz rozgłoszą to w całej szkole , a Beetle narobi na | ten temat kupę idiotycznych wierszy z różnymi przycinkami i przydomkami.