Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/258

Ta strona została przepisana.

— Ale stary Rutton Singh już dobywał szabli i przysięgał, że spali każdego ubitego Khye-Kheena i Malota. To znów do wściekłości doprowadziło dżemadara, bo chociaż nie robił sobie nic z tego, że walczy z ludźmi tej samej wiary co on, nie chciał jednakże współwyznawców-mahometan pozbawiać możliwości dostania się do raju. Wtedy Stalky zaczął im prawić kazanie na przemian w Pusztu i w Pendżabi. Gdzie on się nauczył Pusztu, Beetle?
— Mniejsza już o jego język, Dick! — odezwałem się. — Podaj nam treść jego przemówienia.
— Pochlebiam sobie, że sam potrafię się dogadać z chytrym Pathanem, ale, do diabła, nie potrafię robić kalemburów w Pusztu ani też na zakończenie przemówienia używać, jako ostatecznego argumentu, sprośnych dykteryjek! Stalky grał na tych dwu starych psach bojowych, jak — jak na katarynce. Oświadczył — a obaj oficerowie-krajowcy potwierdzili jego znajomość duszy wschodniego człowieka — że Khye-Kheenowie i Malotowie umówili się na dowód dobrej wiary i woli poprowadzić na nas skombinowany atak, że jednak mimo wszystko, zbyt uparcie atakować nie będą, ponieważ, z powodu pewnych — jak je Rutton Singh nazwał — drobnych wypadków, wzajemnie sobie niedowierzają. Że zatem, zdaniem Stalky’ego, byłoby dobrze, gdyby on wyszedł o zmroku ze swymi Sikhami, przeprowadził ich przez tę wściekłą odkrytą przez siebie kozią perć na tyły Khye-Kheenów, a następnie, kiedy atak zupełnie się już rozwinie, wpakował spoza Khye-Kheenów z wielkiej odległości kilkanaście strzałów Malotom. To odwróci ich uwagę i z pewnością wywoła wśród nich zamieszanie! — mówił. — A wtedy znów wy wyjdziecie z twierdzy i wymieciecie resztki. Zejdziemy się u wejścia do wąwozu, a następnie proponowałbym, abyśmy poszli do obozu Macnamary i przekąsili cośkolwiek.
Ty dowodziłeś? — wtrącił Dzieciuch.