Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/43

Ta strona została przepisana.

dziejnie urżnięci leżą teraz na podłodze w sypialni. Paru śmielszych chłopców próbowało zajrzeć do nich ukradkiem przez okienko w drzwiach, ale zbrodniarze rzucali na nich butami.
— Złapaliśmy go — złapaliśmy go w kaudyńskie jarzmo! — rzekł Stalky zmusiwszy ciekawych do ucieczki. — King pojedzie teraz na całego.
— I wpadnie! — odezwał się Beetle. — Nie mówiłem, że wystrzeli, jeśli się nie damy wyprowadzić z równowagi?
— A prócz tego nie robimy dziś korepetycji, o, wy, początkujący pijacy! — dodał M’Turk — i mamy spokojną noc. Hallo! Nasz kochany przyjaciel, Foxy! Nowe tortury, Foxibus?
— Przyniosłem paniczom coś zjeść! — rzekł sierżant spoza zastawionej tacy.
Wojny między nim a chłopcami prowadzone były bez złośliwości, a prócz tego Foxy nie mógł się obronić podejrzeniu, że chłopcy, którzy się dali tak łatwo wyśledzić, mogą mieć coś w rezerwie. Foxy służył w Indiach w czasie Wielkiego Buntu, kiedy dokładna informacja w porę była dużo warta.
— Zauważyłem — zauważyłem, że panicze nie mają co jeść, powiedziałem to Gumbly’emu, a on powiedział, że dowóz żywności dla paniczów nie jest odcięty. Więc paniczom to przyniosłem. To puszka z pańską szynką marynowaną, prawda, panie Corkran?
— Foxibus, wy jesteście dobry chłop! — wykrzyknął Stalky. — Nie przypuszczałem nawet, że macie tak dobre — Beetle, jak się to mówi?
— Flaki! — odpowiedział Beetle bez namysłu. — Dziękuję, panie sierżancie. Ale to szynka Cartera młodszego.
— Na puszce jest C. Myślałem, że to pana Corkrana. Panowie, to bardzo poważna sprawa. Bardzo poważna. W końcu, ja nie wiem, ale może być, że pnowie wiecie coś, czegoście nie chcieli powiedzieć Mr. Kingowi lub Mr. Proutowi, czy nie?