Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/49

Ta strona została przepisana.

miesz.) Reputacja wasza jest nieposzlakowana. I oto dlaczego ja dopuszczę się teraz krzyczącej niesprawiedliwości. Uczyniono krzywdę waszej dobrej sławie, nieprawdaż? Skompromitowano was przed całą szkołą, czyż nie? Jesteście szczególnie dbali o honor swej klasy, prawda? Bardzo słusznie! A teraz weźmiecie wały.
To rzekłszy wymierzył każdemu po sześć odlewanych.
— A to, sądzę — tu dyrektor położył na swoim miejscu trzcinkę i rzucił skargę do kosza — sprawę reguluje ostatecznie. Ile razy spotka was coś, co się uchyla od normy — zapamiętajcie sobie, bo to się wam przyda w późniejszym życiu — przyjmijcie je w sposób nienormalny. Ale to mi coś przypomniało. Tu na tej półce jest cały stos różnych romansideł. Możecie sobie je brać, potem położycie na swoim miejscu. Nie myślę, żeby im czytanie na świeżym powietrzu zaszkodziło, przeciwnie, czuć je tytoniem, więc nawet przydałoby się przewietrzyć. — Na korepetycję pójdziecie wieczorem jak zwykle. Dobranoc! — zakończył ten zdumiewający człowiek.
— Dobranoc i dziękujemy panu rektorowi!
— Przysięgam, że dziś wieczór zmówię za starego modlitwę — rzekł Beetle. — Dwa ostatnie uderzenia dostałem wprost na kołnierz. Na niższej półce jest „Monte Christo“! Widziałem na własne oczy. Zapowiadam, że to ja biorę następnym razem do Groty.
— Byyyczy gość! — zachwycał się M'Turk. — Ani mowy o kozie. Żadnego wiercenia dziury w brzuchu. Żadnych zadań za karę! Wszystko załatwione. Ale, ale! Po cóż to idzie do niego King — King i Prout!
Jakakolwiek była natura tej wizyty, nie poszła ona w smak ani Kingowi ani Proutowi, albowiem kiedy wyszli z domu rektora, sześć oczu zauważyło, że pierwszy był aż po sam nos czerwony i niebieski z irytacji, zaś drugi pocił się obficie. Widok ten wynagrodził szczodrze kazanie, jakim ich obaj nauczy-