Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/53

Ta strona została przepisana.

ruce z lokami jak kiełbaski, włożonej na bakier na parę okularów uszlachetnionych starym sznurowadłem, reprezentował wdowę Klępicką. Zaczął kiwać jedną nogą do taktu wyrąbywanego na pianinie refrenu, a banja zabrzęczały głośniej.
— Hm. Aha. „Aladyn odnalazł swą żonę“ — zaśpiewał, a Dick IV powtórzył za nim.
— Wasz cesarz dał się przebłagać! — huknął Tertius dumnie wystawiając piersi.
— A teraz ty, Kiciu, wstawaj. Powiedz:
— „Sądzę, że lepiej będzie zmartwychwstać!“ Teraz wszyscy biorą się za ręce i idą ku przodowi sceny: „Zdaje nam się, że wszyscy są zadowoleni.“ Kapujecie?
— Kapuję. Nieźle. A jeszcze chór do baletu „finale“? To cztery kopniaki i piruet! — mówił Dick Czwarty.
— Chór? Aha! Jest:

John Short spuszcza kurtynę
I woła, że już dość;
Wyrzucać nikogo nie trzeba,
Sam pójdzie każdy gość!

— Byczo! Byczo! A teraz scena wdowy z księżniczką. Turkey, prędzej!
M’Turk w fioletowej, jedwabnej sukni i zgrabnym, błękitnym turbanie wysunął się naprzód nieśmiało, jak ktoś, kto się samego siebie niesłychanie wstydzi. Niewolnik Lampy zsunął się z pianina i skopał go z zimną krwią.
— Graj, Turkey! — zachęcał go. — To nie są żadnę żarty!
Ale w tej chwili rozległo się w drzwiach pukanie władcy. Był to przypadkiem King, który w czarnym ubraniu i moździerzu na głowie wyprawił się na wieczorny podjazd przed obiadem.
— Drzwi zamknięte na klucz! Drzwi zamknięte na klucz! — warknął marszcząc brwi. — Cóż to ma