Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/59

Ta strona została przepisana.

— Beetle! Jesteś skrzywdzony, znieważony i wykpiony przez Kinga. Czy tego nie widzisz?
— Dajcie mi spokój. Choćby i tak było, no to cóż? Mogę na niego napisać nowy wiersz.
— Wariat! Zupełny wariat! — mówił Stalky do gości, jak gdyby pokazywał jakieś nieznane zwierzę. — Beetle czyta jakiegoś osła, nazwiskiem Browning, M’Turk czyta osła, nazwiskiem Ruskin, i...
— Ruskin nie jest żadnym osłem! — zaprotestował M’Turk. — Jest tak samo dobry jak „Zjadacz opium“. Mówi, że jesteśmy „dziećmi szlachetnych ras, wyrobionymi przez otaczającą nas sztukę”. To się stosuje do mnie i do sposobu, w jaki udekorowałem nasz pokój, gdy wy, dwie pały, poprzybijalibyście tu półki i kartki z życzeniami świątecznymi. Dziecię szlachetnej rasy, wyrobione przez otaczającą cię sztukę, przestań czytać, jeśli nie chcesz, żebym ci nalał oliwy za kołnierz.
— Dwuch przeciw jednemu! — rzekł Stalky groźnie i Beetle natychmiast zamknął książkę, posłuszny prawu, dzięki któremu przeżyli wspólnie sześć wesołych lat.
Goście przyglądali się temu z zachwytem. Pracownia N. 5 cieszyła się sławą większej i różnorodniejszej występczości, niż cała szkoła razem wzięta; w tym stopniu jednak, w jakim prawa jej pozwalały na przyjaźnienie się z postronnymi, była uprzejma i szczera wobec swych sąsiadów z tego samego piętra.
— I czegóż znowu, do ciężkiej choroby, chcecie? — zapytał Beetle.
— Wojny z Kingiem! — odpowiedział M’Turk ruchem głowy wskazując na ścianę, gdzie wisiał mały, drewniany, zachodnio-afrykański bęben wojenny, dar któregoś z wujów służących w marynarce.
— I znowu wyleją nas z pracowni! — rzekł Beetle, który lubił ten swój kąt. — Za maleńkie gruchanie wylał nas przecie Mason.