Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/61

Ta strona została przepisana.

wał Masonowi, zaś Mason paląc się do tego, żeby nam zapłacić za szczury, dał się zbujać.
— I wtedyśmy go dostali! — rzekł M’Turk pieszczotliwie. — Traktowaliśmy go bardzo elegancko, ponieważ był nauczycielem w naszej szkole nowym i pragnął pozyskać zaufanie chłopców. No, i z tego, co zobaczył, wyciągnął, niestety, bardzo smutne wnioski. Stalky był u niego, błagał go, udawał, że się strasznie boi i przysięgał mu, że rozpocznie nowe życie, jeśli mu Mason wybaczy i jakiś czas poczeka — ale Mason nie chciał. Powiedział, że musi pofagasować o wszystkim staremu.
— Mściwy gad! — odezwał się Beetle. — A wszystko przez te szczury! Wtedy i ja zacząłem go błagać, a Stalky wyznał, że dopuszczał się regularnie kradzieży przez sześć lat od samego początku, jak tylko przyszedł do szkoły i że ja go tego nauczyłem à-la Fagin. Mason aż pozieleniał z radości. Był pewny, że już się mu nie wymkniemy.
— To bajkowe! Jak babcię kocham! — wykrzyknął Dick IV. — A myśmy o tym nie wiedzieli!
— Pewnie, że nie. Mason się tym nie chwalił. Spisał wszystkie nasze zeznania na urzędowym papierze ze stemplem. Było tam wszystko, w co tylko mógł uwierzyć.
— A potem zaniósł to staremu, rozumie się nie bez mówki ze swej strony. Miało ci to około czterdziestu stron — mówił Beetle. — Sam mu pomagałem.
— I cóż dalej, wariaci wściekli? — zapytał Ebenezar.
— Stary nas zawołał do siebie. Stalky poprosił o przeczytanie „zeznań“, ale stary rzucił je do kosza, a nam dał po osiem kijów — odlewanych — za bezczelne zbujanie nowego nauczyciela. Widziałem, jak mu się trzęsły ramiona, kiedyśmy wychodzili. Czybyście pomyśleli — rzekł po chwili zastanowienia — że na następnej lekcji Mason nie mógł na nas spojrzeć, żeby się nie zaczerwienić? A my trzej gapiliś-