Strona:Rudyard Kipling - Stalky i spółka (tłum. Birkenmajer).djvu/71

Ta strona została przepisana.

cińskim zadaniem szkolnym na poniedziałek — Boże, jak nafta śmierdziała! A Króliczy Bobek kazał Kingowi wziąć okład na nochal! Stalky, trafiłeś Króliczy Bobek?
— Ja myślę! Pociąłem go od stóp do głów! Nie słyszeliście, jak klął. O jej, skonam, jeśli nie przestaniecie!
Ubrali się z trudnością, bo M’Turk musiał przecie zatańczyć, dowiedziawszy się, iż kosz porcelamowy z muszkatem stłukł się, a prócz tego Beetle przytaczał różne wyrażenia Kinga z poprawkami i komentarzami.
— Okropność! — zawołał Stalky omdlewając podczas szamotania się z na pół wciągniętymi spodniami. — I w dodatku w obecności tak niewinnych chłopców jak my! Co by o tym powiedziano w szkole „Św. Winifreda“ lub w „Świecie szkoły!“ Ale czekajcie no! To mi przypomina, żeśmy jeszcze nie zapłacili trzeciej przygotowawczej za napaść na Beetle’a, kiedy on się rozprawiał z Mandersem młodszym. To „alibi“, Samiwelu! A oprócz tego, jeśli im za to nie zapłacimy, staną się niemożliwi!
Trzecia przygotowawcza postawiła przed swą salą wartę, która stała całą godzinę, co dla małego chłopca znaczy wieczność. Teraz chłopcy zajęci byli swymi zwykłymi sobotnimi sprawami — jedni gotowali na gazie wróble z rdzawymi dziobami, drudzy warzyli w fajansowych słojach aptekarskich jakieś paskudne trunki, inni przy pomocy scyzoryków ściągali skórę z kretów lub obserwowali swe jedwabniki, a jeszcze inni rozprawiali o niegodziwościach starszych ze swobodą, łatwością i dowcipem, który w podziw wprowadziłby ich rodziców. Cios spadł bez ostrzeżemia. Stalky przewrócił ławkę pełną mikrusów i wysypał ich na ich własne utensylia kuchenne; M’Turk szalał w niechlujnych szafach jak terier w jamie króliczej, podczas gdy Beetle skrapiał obficie atramentem wszystkie głowy, których nie mógł dosięgnąć „Klasycznym słownikiem“ Smitha. Trzy krótkie