Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/148

Ta strona została skorygowana.

każę uszorować z gruntu podłogę w pracowni. Brudna już bardzo.
Maisie, nieznająca od dawna wypoczynku, ani wakacyi, wyglądała z upragnieniem, lecz zarazem z pewną obawą, zapowiedzianej rozrywki.
— Gdy Dick stara się być rozsądnym, wtedy niema milszego nad niego człowieka — myślała. — Lękam się jednak, by nie zaczął przypominać starych historyi; odpowiedź moja bowiem znówby mu przykrość zrobiła. Doprawdy, sto razybym go więcej lubiła, gdyby chciał nareszcie zapomnieć o tych dzieciństwach.
Zjawiwszy się nazajutrz z rana, z oczami promieniejącemi głęboką radością, Ryszard zastał dziewczę w przedsionku, w płaszczyku i kapeluszu, gotowe już do drogi.
— Nie zwykła willa drewniana — myślał, — lecz pałace marmurowe byłyby zaledwo godnym dla bóstwa takiego przybytkiem.
Gdy „bóstwo“ zbiegło ze schodów i zajęło miejsce w czekającym na nich powozie, Heldar nie mógł się nacieszyć nową dla niego rolą opiekuna.
— Czy ci nie zimno czasem? Czy nie zjadłabyś, Maisie, cokolwiek przed wyjazdem? Patrz, okryj sobie nogi tym płaszczem.