Mrs. Jennett jednak postanowiła położyć koniec tej zażyłości. Nie może przecież pozwolić, aby koza, zwierzę niechrześcijańskie (w tem miała racyę), ziemię jej wydeptywała. W atomie objawiła się oporność, nieznana dotąd.
— W takim razie — mówiła, dobierając słów z namysłem, — napiszę natychmiast do opiekunów, donosząc, że pani jesteś bardzo złą kobietą. Amomma jest moją, moją, moją!
Mrs. Jennett uczyniła ruch wymowny w stronę przedpokoju, gdzie stały pewne laski i parabole, znane dobrze sierotom. Atom pojął w lot jej zamysły.
— Uprzedzam — mówiło dziecko tym samym beznamiętnym, spokojnym głosem, — że byłam już nieraz bitą, że bito mnie więcej i silniej, niż pani to kiedykolwiek uczynić zdołasz. Jeżeli więc uderzysz mię choćby raz jeden, zawiadomię mych opiekunów, że nie dostaję jeść, że jestem głodem morzona... O, ja się pani wcale nie boję!
Mrs. Jennett nie poszła do przedpokoju; atom zaś, poczekawszy chwilkę jeszcze, dla upewnienia się, iż wszelkie niebezpieczeństwo wojny minęło, pobiegł do ogrodu, by tam na szyi ukochanej Amommy cały swój żal gorzki wypłakać.
Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/15
Ta strona została skorygowana.