Maleństwo to, które nazywano Maisie, budziło z początku w Ryszardzie uczucie głębokiej nieufności. Lękał się, aby dziewczynka nie krępowała małej i tak swobody działania, jaką mu pozostawiano dotąd. Próżna to jednak była obawa. Maisie trzymała się z daleka, tak, iż pierwsze życzliwsze kroki od chłopca wyjść musiały.
Zanim jednak minęły wakacye, ciężar kar, wspólnie dźwigany, zbliżył dzieci ku sobie, zbliżył choćby dlatego, aby wspierając się wzajem, łatwiej mogli fabrykować kłamstwa, ku zmyleniu czujności pani Jennett. Gdy Dick odjeżdżał do szkół, Maisie szepnęła tylko:
— Teraz będę musiała sama opiekować się sobą. Ale to nic — dodała, wstrząsając główką poważnie, — dam sobie radę. Pamiętaj tylko, żeś mi obiecał obrożę dla Amommy. Przyślij-że ją prędko.
W tydzień później pisała z żądaniem, aby dostarczył ową obrożę odwrotną pocztą. Zwłoka niecierpliwiła ją; pomimo tego, gdy Dick nadesłał nareszcie tak gorąco upragniony podarek, Maisie zapomniała podziękować mu za niego.
Od chwili tej niejedne już minęły wakacye. Ryszard wyrósł na wysmukłego młodzieniaszka, który silniej jeszcze niż dawniej od-
Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/16
Ta strona została skorygowana.