patrzysz świetle, dowód to jedynie, że... że nic dla ciebie nie znaczę... dotąd.
Przypływ morza pokrywał tymczasem szybko błotniste wybrzeże. Dwadzieścia też fal przynajmniej podniosło się w ich oczach, zanim Maisie podjęła napowrót rozmowę.
— Dick’u — wyrzekła z wolna, — zaczynam nabierać przekonania, że ty jesteś znacznie lepszy ode mnie.
— Nie popiera to jednak mej sprawy — rzucił z goryczą. — Lepszy? Pod jakim względem?
— We wszystkiem, co mówiłeś o pracy, o własnych poglądach i wrażeniach. Lepszy dobrocią i cierpliwością, której dajesz dowody.
Myśl Heldar’a szybko, jak błyskawica, przebiegła zwykle wszystkim młodym ludziom koleje jego życia. Przegląd ten nie przejął go zbytniem uwielbieniem dla własnej cnoty; ująwszy też rąbek szaty dziewczęcia, do ust go podniósł.
Maisie udała, iż nie widzi ruchu tego wcale.
— Dlaczego — ciągnęła — umiesz dostrzedz rzeczy, których ja nie widzę? Nie wszystkie wprawdzie z zapatrywań twoich przemawiają do mego przekonania, a jednak wierzę, że są słuszne, że masz racyę.
Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/181
Ta strona została skorygowana.