w ciężkie, rzeźbione meble i w poważne kopie obrazów, wśród których chory poznał natychmiast drzeworyt jednego z własnych swych a głośnych szkiców sudańskich.
Za chwilę siedział w głębokim fotelu, oblicze zaś doktora pochylało się nad nim. Ostre światło, zbliżone do jego oczu, kazało mu zmrużyć powieki. Ręka lekarza dotknęła równocześnie blizny, biegnącej przez głowę. Ryszard musiał opowiedzieć, w jakich warunkach otrzymał owo straszne cięcie szablą arabską, cięcie, które mu czaszkę nadwerężyło ówcześnie.
Gdy odsunięto wreszcie światło od jego oczu, Dick ujrzał w rysach doktora jakiś wyraz dziwny, wobec którego trwoga chwyciła go ponownie w swe szpony. Lekarz mówił tymczasem, a wśród słów jego niezrozumiałych dźwięczały wyrazy: „blizna,“ „kość czołowa,“ „nerw optyczny,“ „nadzwyczajna ostrożność“ i „unikanie troski, niepokoju, natężenia umysłowego.“
— Wyrok! — przemówił Heldar słabo. — Proszę o wyrok.
Trwoga, pochwyciwszy duszę jego, coraz silniej nią szarpała.
— Jestem artystą-malarzem, nie mogę tracić czasu. Powiedz mi pan wprost prawdę całą.
Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/227
Ta strona została skorygowana.