Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/281

Ta strona została skorygowana.

— Oślepł? — powtórzyła bezwiednie. — Cóż za pomysł!
— Ależ tak, ociemniał. Od dwóch miesięcy nic już nie widzi.
Perłowa bladość pokryła rysy Maisie.
— To nieprawda! Nie, nie! Nie mógł zaniewidzieć! Ja nie chcę, aby ociemniał!...
— A więc zobacz go pani i przekonaj się sama.
— Teraz?... natychmiast?
— Och, nie! Pociąg z Paryża przychodzi na stacyę o 8-ej wieczorem dopiero. Mamy sporo czasu przed sobą.
— Czy to mr. Heldar przysłał pana tutaj?
— Broń Boże! Pani wiesz, że nie uczyniłby tego nigdy. Nie mówi on o pani; siedzi tylko zgnębiony w pracowni i listów twych z rąk nie wypuszcza.
Pod dużym kapeluszem zabrzmiało coś w rodzaju łkania. Maisie, zwiesiwszy głowę na piersi, weszła do domku i, stanąwszy przed rudowłosą, wyrzekła krótko:
— Wiesz?.. Dick ociemniał! — Chwyciła ręką za poręcz fotelu, a oddychając szybko, dodała: — Ryszard, mój Ryszard oślepł!
— Co? — Impresyonistka zerwała się na równe nogi z kanapy.