ki któremu mrs. Jennett łagodniejszą jest dla mnie, niż dla ciebie. Gdybym też miała kogokolwiek z blizkich, matkę lub ojca, wszystkie pragnienia moje byłyby spełnione.
— Masz mnie — wyszeptał Dick, — na zawsze, na życie całe!
— Tak, będziemy należeć do siebie... na zawsze! Jak to dobrze!
Pogłaskała go pieszczotliwie po ramieniu. Ruch ten i ciemność, panująca już dokoła, ośmieliły Dick’a. Teraz, gdy widział tylko profil Maisie i długie rzęsy, przysłaniające siwe jej oczy, czuł się odważniejszym. Przy drzwiach domu więc wykrztusił nareszcie słowa, które go od dwóch godzin w gardle dławiły.
— Maisie, ja... ja kocham cię — wyrzekł szeptem, który zdawał mu się dźwiękiem swym przejmować świat cały, ów świat, czekający tylko, by on, Dick Heldar, jutro lub pojutrze, pobił go i opanował.
Jaka po powrocie do domu nastąpiła scena, tego powtórzyć niepodobna. Mrs. Jennet gniewała się tym razem nie tylko o bezwstydną niepunktualność, lecz i o strzelanie z broni zakazanej, która go o mało nie zabiła.
Ponieważ policzek, prochem osmalony, nie dał się ukryć, Dick więc nie próbował przeczyć nawet.
Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/30
Ta strona została skorygowana.