Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/309

Ta strona została skorygowana.

Szkoda tylko, że cię nie zatrzymał dłużej; byłby może zasmakował w gazetach i częstszy dawał zarobek.
Ograniczony umysł Alfa nie był w stanie zrozumieć, że te czytane przez niego słowa, słowa gorącej, pełnej zapału korespondencyi Torpenhow’a, zbudziły szatana niepokoju w sercu Heldar’a. Czuł on proch w powietrzu, słyszał nie głosik dziecinny, lecz pomruk wielbłądów pod Suakim’em, klątwy biwakujących żołnierzy, widział ogniska ich i dym, ścielący się po bezmiernym obszarze pustyni.
Złudzenie to strasznem było. W nocy też błagał Boga, aby mu raczył pamięć i rozum odebrać. Na dowód, iż godnym był łaski tej najwyższej, przypominał, że przecież nie targnął się dotąd na swe życie, chociaż z łatwościąby mu to przyszło. Modlitwa nie została wysłuchaną; Dick zaś rozumiał dobrze, że jeżeli nie roztrzaskał sobie czaszki dotąd, to nie w imię jakiejkolwiek zasady, lecz po prostu dlatego, iż samobójstwo wydawało mu się w podobnych warunkach tchórzostwem, śmieszną zniewagą, wyrządzoną własnemu charakterowi.
— Ciekawa rzecz, jak to długo potrwa — mówił, zwracając się do kota, który zajął miejsce Binkie’go. — Sto funtów, odebrane z banku przez Torpenhow’a, wystarczy mi na