— Bawiłem się rewolwerem, kurek spadł i wystrzeliło samo — tłómaczył. — Jeżeli pani jednak myślisz, że mnie za to obijesz, to się srodze mylisz. Nie pozwolę się dotknąć nigdy więcej. A teraz proszę siadać i dać nam herbaty. Z tego jednego przecież nie wykwitujesz nas pani.
Mrs. Jennett zbladła śmiertelnie. Maisie nie odzywała się wprawdzie, lecz wzrokiem zachęcała Ryszarda, który przez cały wieczór najniegodziwiej się zachowywał. Mrs. Jennett, doprowadzona do ostateczności, przepowiadała mu natychmiastową karę niebios, w przyszłości zaś zaprzepaszczenie duszy w otchłaniach piekielnych. Chłopak, rozradowany rajem, jaki w sercu nosił, drwił z tych życzeń pobożnych. Gdy się rozstawiali na dobranoc, cna wdowa odzyskała dopiero panowanie nad sobą, a widząc, iż Dick kłania się Maisie z daleka i to ze spuszczonemi oczami, zawołała złośliwie:
— Jeżeli nie jesteś dżentelmanem, mógłbyś się przynajmniej zachowywać jak człowiek dobrze wychowany. Tymczasem widzę, że znów kłóciłeś się z Maisie.
Znaczyło to, iż powinien, jak zwykle, pocałować ją na dobranoc. Dziewczę zbladło gwałtownie, lecz niemniej z minką wspaniale obojętną nadstawiło policzek. Dick dziobnął
Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/31
Ta strona została skorygowana.