się panem; pracować jednak na nas oboje to trochę ciężko.
Pokusa zbyt silną była, przymówka zbyt wyraźną.
— Wszak wiesz, gdzie chowałem książeczki bankowe? Podaj je więc i rozpatrz sama.
— Czy są, jak zawsze, pod pudełkiem z tytuniem? Ach!
— Co się stało?
— Och! Cztery tysiące dwieście dziesięć funtów szterlingów, dziewięć szylingów i jeden pens! Boże święty!
— Mogę ci tego pensa podarować. Wszak dosyć będzie za rok pracy? Zresztą, niech tam! dodam ci jeszcze do niego sto dwadzieścia funtów stałej pensyi. Czy cię to zadowolni?
Piękne suknie, pozory wielkiej pani i prawo do próżniactwa z chimery zamieniały się nagle w rzeczywistość. Bessie potrzebowała tylko wyciągnąć po nie rękę. Wpierw jednak chciała dać dowód, iż troskliwością swą i gospodarnością zasłuży na względy podobne.
— Pamiętaj pan jednak — podsunęła, — iż musiałbyś się przeprowadzić. Pociągnie to kłopot za sobą. Gdyby bowiem przyszło do przenoszenia rzeczy, przekonalibyśmy się, jak sądzę, że ich tu wiele braknie. Beeton pokradł masę drobnostek, pokoje bowiem były dawniej więcej zapełnione, niż dzisiaj.
Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/329
Ta strona została skorygowana.