wiem o wszystkiem. A teraz krótko: Ile dajesz za resztę?
— Pięćdziesiąt — rzucił mr. Beeton bez wahania.
— Podwój sumę, albo spalę i połamię wszystko, co do mnie należy, a tu się znajduje.
Podszedł do etażerki, mieszczącej cały stos albumów, i silnem szarpnięciem wyłamał podtrzymujący ją mahoniowy słupek.
— Panie, to grzech! — zawołał przerażony gospodarz.
— Moja własność... wolno mi zniszczyć. A więc sto funtów, albo...
— Dam już sto. Sama naprawa tego słupka będzie mnie kosztowała ze trzy szylingi.
— A! zgadzasz się więc!... Jakżeż ohydnym musisz być oszustem, skoro mogłeś zdwoić cenę od razu!
— Sądzę, iż lokatorzy nie mogą się uskarżać na mnie; pan zaś mniej masz do tego prawa od innych.
— Jutro wypłacisz mi pieniądze, a zarazem dopatrzysz, mr. Beeton, aby osobiste me rzeczy zostały spakowane do walizy. Wyjeżdżam w tych dniach.
Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/341
Ta strona została skorygowana.