Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/85

Ta strona została skorygowana.

dał gotowe już raporty Nilghai’emu, i oto wszystko. Rozumiesz teraz?
— Poczciwy Nilghai! Jest właśnie w mieście; utył więcej jeszcze. Powinienby tu zajrzeć dzisiaj wieczorem. Co zaś do twego porównania, pojmuję doskonale. Ale dobrze ci tak! Należało się trzymać z daleka od tych fabrykantów modnej galanteryi. Wytrącili cię, jak widzę, z równowagi.
— Broń Boże! Nauczyli mię, czem jest sztuka, święta, boska sztuka.
— O, przybyło ci więc wiadomości przez czas tak krótki. Czemże więc jest ich sztuka?
— Aby tchnienie jej pojęli, należy im dawać to, co już dobrze znają. Gdy zaś raz wejdziesz na drogę podobną, trzymaj jej się stale.
Dick wyciągnął ku światłu płótno, odwrócone do ściany i o nią oparte.
— Oto próba rzeczywistej sztuki, przygotowana dla jednego z tygodników, który da zaraz wierną kopię z obrazu. Nazwałem go Ostatni strzał, a odrobiłem według małej akwareli, naszkicowanej pod El Maghrib; pamiętasz ją może? Chcąc rzecz wykończyć, zwabiłem tu tęgiego strzelca i, spoiwszy porządnie, wziąłem za model. Pod urokiem trunku dał się namówić. Obracałem go potem, wykręcałem, męczyłem dopóty, aż rozczerwie-