Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/86

Ta strona została skorygowana.

niony, potargany, oszalały, do szatana prędzej niż do człowieka podobny, z hełmem zepchniętym na tył głowy i trwogą śmierci w oczach, mierzył ów strzał ostatni. Krew buchała równocześnie z nogi, rozpłatanej potężnie powyżej kostki. Przedstawiony tak, nie był może ładny, ale wierz mi, że był na wskróś prawdziwy i czysto ludzki, a przytem doskonale odtwarzał żołnierza w chwili walki podobnej.
— Powtarzam: jesteś istnem uosobieniem skromności.
Dick rozśmiał się tylko.
— Mówię przecież do ciebie jedynie. Słuchaj jednak dalej: W obraz włożyłem całą moją umiejętność i wykonałem go tak dobrze, tak wiernie, jak tylko pozwalały środki malarskie i miękki ton oleju. Kierownik jednak przeklęcie artystycznego dziennika powiedział mi, że jego prenumeratorom nie będzie się to podobało. Rzecz cała zdawała mu się za brutalna, za ordynarna, za gwałtowna; no, bo człowiek bywa zazwyczaj słodki i wytworny, gdy walczy o życie... Tygodnik potrzebował coś łagodniejszego, spokojniejszego, o weselszych barwach. Mogłem mu powiedzieć wiele rzeczy, ale mówić do barana, czy do takiego artystycznego kierownika, to na jedno wy-