Strona:Rumak Czarownika.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.
—   14   —

niezawodnie zamek królewski, ale do jakiego króla i jakiej należącego narodowości, o tem nie miał pojęcia.
Cichutko stąpał po wzorzystych dywanach, ledwie dotykając stopami ziemi, aby nie pobudzić śpiących mieszkańców w komnatach.
Przeszedłszy parę komnat osłupiał. Na schodach i w przedpokoju, wiodącym do dalszych pokoi, leżeli tu, lub siedzieli z bronią w rękach czarni jak sadze niewolnicy, murzyni. Sen ogarnął ich tak dalece, ze nie słyszeli szelestu stóp i ani jeden z nich nie spostrzegł przesuwającego się cicho koło nich królewicza, który zrozumiał odrazu, że straż murzyńska pilnuje drzwi jakiejś dostojnej osoby.
Wszedłszy do najbliższej komnaty, stanął w podziwie. Na wspaniałem, pokrytem jedwabiami łożu leżała cudna królewna. Osądził ją odrazu, że jest królewną, tak piękna była komnata i tak impo-