Strona:Rumak Czarownika.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.
—   19   —

nym kierunku i zaczęła wołać o ratunek. Roześmiał się indjanin, bo i cóż znaczyły jej krzyki w obłokach, któż dosłyszeć mógł jej rozpaczliwych wołań?
— Musisz być moją żoną — rzekł czarownik — i żadne wołania nie pomogą ci teraz. Zawiozę cię do swojego kraju i będziesz opływała w dostatki.
— Nie wyjdę nigdy za ciebie, niedobry człowieku, i raczej umrę, niż w kraju twoim osiędę — szlochała biedna królewna.
Wiózł ją tak przez noc całą, wreszcie rankiem, zmożony głodem, spuścił się ze swą branką na polanę i poszedł szukać pożywienia, pozostawiając królewnę samą przy drzewie.
Nieszczęśliwa królewna, posłyszawszy zdala dźwięki rogów i trąb myśliwskich, wołać zaczęła o pomoc. Nadbiegli polujący rycerze, wraz ze swym władcą i usłyszawszy jej opowiadanie, groźnie zapytywali nadbiegłego już indjanina, jakiem