Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdyś mię pan po raz pierwszy zobaczył — zaczął mówić — to moje nazwisko zwróciło pańska uwagę: Kwitka. Może być, że jestem z tego samego rodu, co i nasz sławny pisarz Kwitka Osnowianeńko, tylko, że jego bliższa rodzina innemi drogami poszła, niż my; tamci stali się Moskalami, rząd wyniósł ich do stanu szlacheckiego, zrobił z nich dworian, ja więc z nimi nic wspólnego nie mam i nie chcę mieć nigdy.
Z nami inaczej się działo.
Dziad mój był bardzo młodym asaułą kozackim na Zaporożu. Kiedy caryca Sicz zrujnowała, inni opuścili ojczyznę i poszli za Dunaj nową Sicz zakładać, on pozostał nad porohami, kochał bowiem dziewczynę, której nie miał siły opuścić, kochał matkę-Ukrainę i czuł, że w innej ziemi życia dlań niema. Został więc, przysiągł carycy na wierność, ale nie zaciągnął się do dońskich kozaków, porzucił szablę i spisę; za grosz, który miał oszczędzony, nabył od rządu spory szmat stepu, hen w dzikich polach, ożenił się, futor pobudował i osiadł w stepie jako wolny człowiek. Nie był szlachcicem, ale też nie był chłopem — poddanym. W odludnym futorze żył spokojnie, konie i woły hodował, grosz zbierał do grosza, ale szczęścia wielkiego w życiu nie zaznał. Dzieci z pierwszej żony nie miał i niedługo z nią żył, umarła młodo. W późnym wieku ożenił się po raz wtóry i na pociechę starości urodził mu się syn — mój ojciec.
Nastały srogie rządy cesarza Mikołaja, pamiętne w dziejach imperyi nikołajewskije wremiena; ojca młodziuchnym chłopakiem wzięto do wojska, nie zamknął nawet oczu dziadowi, stary umierał w srogim niepokoju o jedynaka, który bił się gdzieś aż za Karpatami w węgierskiej ziemi. Żona asauły, moja babka, pozostała na futorze mienia i dobytku doglądać. Wkrótce potem nadeszły ciężkie czasy Sewastopola; ojciec mój wojował ciągle, pot i krew przelewał a nawet nie dosłużył się oficerskich szlif — nie był russkim dworianinem.
Po wojnie sebastopolskiej puścili go nareszcie do domu. Starym latami nie był, ale steranym bardzo, trudy wojenne