Z nami Rusinami kokietowała partya ruchu i starała się wszelkiemi sposobami pociągnąć nas ku sobie, złote góry nam obiecując; trzymaliśmy się jednak zdaleka, i naprawdę niewielu więcej z naszych było wtajemniczonych, niż Polaków; na ogólne zebrania chodziliśmy jednak i mniej więcej wiedzieliśmy, do czego wszystko zmierza.
Godin stał zawsze na czele nieprzejednanych terorystów; do akcyi, do wykonywania wyroków, do zamachów skrytobójczych nie używano go nigdy i obawiano się na niebezpieczeństwo go narazić — nieocenionym był bowiem jako agitator; jego wymowa błyskotliwa a potężna, rozumowanie najczęściej paradoksalne, ale piekielnie łudzące i napozór logiczne, czyniły zeń jeneralnego mowcę nocnych zebrań.
Podczas trzeciego roku moich studyów wciągali mnie koledzy coraz częściej na te posiedzenia. Słuchałem tylko, nie spieszyłem zabierać głosu, perswadować; czułem to doskonale, że nie leżało w zakresie moich sił powstrzymać ten rozhukany strumień, ale widziałem też wyraźnie, że w niedobrym kierunku płynie.
Pamiętam, jak na jednem z takich zgromadzeń Godin wystąpił z gwałtowną, świetną mową. — W mowie tej ogłosił zgromadzonym, że wtajemniczeni dowiedzieli się na pewno, iż cesarz rozkazał przygotować projekty przyszłej konstytucyi dla Rosyi; że Loris Melikow popycha wszelkiemi siłami tę sprawę naprzód.
Tu i owdzie ozwały się oklaski i okrzyki radości. Zagłuszył je jednak grzmiący głos Godina.
— Niedoczekanie ich! zawołał wściekle. — My nie dopuścimy do tego! Nie możemy dopuścić! Konstytucya, to nasza śmierć! To śmierć całej młodej, pełnej nadziei, jakąś wartość mającej Rosyi. To oszukaństwo tyranów, którzy będą nas ugniatać parlamentaryzmem, tak jak gniotą inne narody w Europie i będą mówić, że gniotą — legalnie. Głupi motłoch olśnią konstytucyą i tłuszcza ta zpodleje, znikczemnieje do reszty. Bogacze legalnie już obdzierać będą naród i nikt im nie
Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/149
Ta strona została uwierzytelniona.