Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeryno! śliczna Jeryno! Nie bądźże głupia... Popatrz na mnie, czym ciebie nie wart? Takiego liczka Hnat twój nie ma, tak koniem jak ja nie potoczy... Słuchaj! słuchaj! złotembym cię obsypał, w atłasach, jedwabiach byś chodziła... Potemby cię twój Hnat wziął, jeszczeby mi się za dobytek do nóg skłonił.
— Nie, on nie taki! — szepnęła dziewczyna, starając się uwolnić swą rękę z żelaznych uścisków paniczowej dłoni — onby mnie zabił, zabił, zabił!... Oj biednaż moja główka, biedna, — zaczęła nagle zawodzić płaczliwym głosem — żeby on wiedział, gdzie ja, to zarazby mi śmierć zrobił. Niczego nie chcę, ni złota, ni hatłasu... Bodaj tę Janową grom zabił z jej ręcznikami.
— Głupi twój Hnat i ty z nim! Pluń na niego, po co ci on... Jak zechcesz, to znajdę ci po roku dziesięciu chłopców jak malowanie, a każden cię weźmie i w nogi jeszcze będzie całował za twą urodę i za majątek, którym cię obsypię.
— Nie chcę! Za nic nie chcę! — wołała ciągle szarpiąc się dziewczyna. — Puśćcie mnie paniczu, niech na sierotę plotek nie robią... Hnat mi milszy nad wszystkich... On sokół mój... I z muzyką ślub z nim wezmę i jasna pani dobra mi nie pożałuje i skrzynię da i krowę da. Na Hnata parowy grunt idzie... Będę gospodynią... Z muzyką ślub będę miała!
Panicz puścił jej rękę, zwrócił się w przeciwną stronę i spluwając z gniewem, zawołał:
— Tfu! głupiaś wraz z twą muzyką i Hnatem twoim postrzelonym. Idź sobie, choćby dziś za tego durnia... Cóż ty myślałaś, że siłować cię będę? że mi świat bez ciebie obrzydnie! Oh! jest takich jak ty dość... No ruszaj do garderoby, zębów nie szczerz na darmo!
Kończył te słowa do pustych ścian pokoju; dziewczyna dawno już była za drzwiami i jak strzała leciała przez ciemny dziedziniec ku głównemu dworskiemu zabudowaniu, gdzie pod bokiem jasnej pani mieściła się garderoba i szwalnia.