Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

Hnat pod oknem wysłuchał całej rozmowy, w ciągu słuchania rozchmurzyło mu się zwolna zasępione oblicze, przy ostatnich słowach panicza wyrwało mu się z ust mimowolnie Slawa Bohu! i zanim dziewczyna wyszła na dziedziniec, odskoczył od okna i ukrył się w ciemnościach zalegających cały dziedziniec.


II.

Hnatko sierota — Hnatko neszczastnyj wyrósł był przy dworze.
Rodzice dzieckiem go jeszcze odumarli; stryj opiekun bił niemiłosiernie i z chaty jak psiuka wyganiał; grunt i obejście, ojcowiznę sierocą zagarnął. Jasna pani, dziedziczka miłosierna przychołubiła sierotę przy dworze; z dzieciństwa kazała go obficie karmić w piekarni, później kazała staremu kredenserzowi Dominowi uczyć go czytać i pisać, próby te jednak do niczego nie doprowadziły, bo mały Hnat ani zdolności, ani ochoty do nauki nie okazywał. Za to do koni od małego oczy mu się śmiały; przepadał za niemi, oddano go więc, gdy skończył dwanaście lat, pod bezpośrednie rozkazy Bazylego, dawnego wachmistrza, sprawującego podówczas funkcye koniuszego przy dworze w Hołczyńcach. Chłopiec jakby do koni się był rodził; wszyscy byli zeń bardzo zadowoleni i jemu dobrze się z tem działo — jadł dobrze, ubrany był zawsze dostatnio, no i pracą nadmierną nie zamęczano go wcale.
Po powrocie młodego dziedzica, panicza hołczynieckiego, Hnat stał się odrazu jego faworytem; na wszystkie konne spacery młody pan nie brał nikogo z sobą tylko Hnatka. Rozpuścił się tem Hnat okrutnie i nabrał był takiego rezonu, że nikomu zmilczeć nie chciał. Wrogów sobie też narobił bez liku. W dodatku parobcy szeptali między sobą, że Hnat na gałgańską drogę schodzi, że choć taki młody, to mimo to dziewki i »mołodyce« dla panicza podmawia i na złą drogę