wyobraź sobie, zapalenia płuc; musiałem go do Sióstr miłosierdzia wyprawić. A chłopczysko bałamuci się tymczasem i pewno poprawki nie zda. Słuchaj Janek, tyś był zawsze taki poczciwy, zrób to dla mnie, wyucz ty jego tak, żeby zdał już raz ten nieszczęśliwy egzamin.
— Z największą ochotą... i tak nie mam obecnie zajęcia, łaskę mi pan hrabia robi, dając mi sposobność zapracowania jakiegoś grosza, kasa moja bowiem na wyczerpaniu, a dopiero po wakacyach mam dostać miejsce nauczyciela przy ruskiem gimnazjum we Lwowie.
— No, siadaj ze mną, prędzej! Norma zaczyna się niecierpliwić... ha hou!... stój ciesiu! No prędzej, z tej strony... No, stójże głupia... Gramolże się, mój doktorze... Skaranie boskie z tymi literatami... Co? już?... Wio dzieci.
I konie ruszyły szalonym kłusem.
Za mostkiem utemperowały się trochę, zwolna wprowadził je hrabia w zwykły kłus, wreszcie zaczęły iść stępo. Gdy konie uspokoiły się zupełnie, hrabia zwrócił się znowu do Iwana i zaczął rozmawiać:
— One takie same, jak ty... im cięższa droga, tem raźniej ciągną, za to one są mojemi faworytkami... i tybyś był, ale sam nie chcesz.
— Cóż ja złego zrobiłem, panie hrabio? — przerwał mu Iwan drżącym głosem — czem mogłem hrabiego zasmucić, czy rozgniewać?
— Et nic, głupstwo, powiem ci później...
— Niech pan hrabia raczy powiedzieć, tak odrazu.
— Nie, nie! nie bój się, nie minie cię to; ja co mam powiedzieć, to zawsze powiem, ale w swoim czasie. Teraz lepiej zwrócę uwagę, jak my się tu dobrali.
— Jakto dobrali?...
— No, popatrz i zapamiętaj, bo nie zaraz zdarzy ci się tak różne żywioły razem zebrane spotkać, a w dodatku tak oryginalne... Nasamprzód dwie angielskie kobyły, folblutki, niemające ani nóg popalonych, ani bandaży na nich, które
Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.