Już wdowa po Wasylu Atamańczuku, który zginął był przy szturmie Ruszczuku, po raz wtóry za mąż się wybierała. Już stara wdowa Kateryna Gudrycha sześć mszy śpiewanych za swego jedynaka zapłaciła i odprawić kazała. Kilka dziewcząt popłakiwało skrycie po zabitych i rannych kochankach, aż wreszcie rozeszła się była po wsi wieść radosna, że »Turka już car całkiem zawojował« i wojska z za Dunaju do domu powracają. Długo jednak, długo napróżno ich oczekiwano. Dopiero w połowie września przyszedł do »starosty« wiejskiego prykaz od stanowego, ażeby w Hołczyńcach przygotował kwatery dla szwadronu ułanów, który miał się tam rozkwaterować na zimowe leże.
Wieść ta zrobiła wielkie we wsi wrażenie: młode kobiety i dziewczęta cieszyły się nadzieją wesołej zabawy z chwackimi żołnierzami, starsi gospodarze jak ognia obawiali się swawoli zwycięzkiego i w wojnie rozwydrzonego żołnierza. Koniec końców, zawrzało we wsi jak w garnku; wszyscy się od dawania kwater wymawiali; ale z tem żartów niema, prikaz prikazem musi być spełniony, tylko dwór od wojskowego postoju wolny.
Kłótnie te i spory byłyby trwały Bóg wié jak długo, gdyby nie następujący wypadek. Pewnego popołudnia ukazało się we wsi kilku zdrożonych, błotem okrytych jeźdzców. Przodem jechał stary sierżant o marsowej twarzy i siwiejących wąsach, za nim dwójkami postępowało sześciu ułanów. Byli to kwatermistrze zbliżającego się szwadronu. Koło karczmy zapytali o mieszkanie starosty i przed jego chatą się zatrzymali.
Przestraszony starosta wybiegł przed chatę, w pas się przed srogim sierżantem skłonił i konia za cugle przytrzymał. Żołnierz z butną miną z konia zsiadł, fajkę zapalił, w boki się wziął i rozpoczęła się narada nad kwaterunkiem. Naradę tę długo potem, ze smutkiem wielkim wspominali hołczynieccy dostojnicy, skończyła się ona bowiem dosadną żołnierską połajanką i omal że nie przyszło do dotkliwszych argumentów. Stanęło na tem, że sam sierżant poszedł szukać kwater dla
Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/191
Ta strona została uwierzytelniona.