— Widzę! widzę! — przerwał mu nasz artysta — że nie dalekoście wy tu wszyscy w tych przeklętych górach odbiegli od tej epoki świata, w której Pan Bóg ludzi stworzył... Zwyczaje tu wasze i cywilizacya i inteligencya poszczególnych jednostek...
— Co pan przez to rozumiesz? — zawołał poczciwy Nowaczysko, rumieniąc się nagle i prawie się dławiąc kawałem mięsa, którego jeszcze nie przełknął.
— Rozumiem to, co rozumiem! — odpowiedział mu wesoło śmiejąc się malarz. — To wiem, że do nikogo specyalnie nie mówiłem, ale widać, że przysłowia są zasobem mądrości narodów!... Czy pamiętasz pan... a może w tych górach już i zapomniałeś... przysłowie: »uderz w stół, nożyce się odezwą«?... Powtarzam jednak, że nikomu specyalnie do jego osoby nie przymawiałem.
— Mój panie, ja sobie bardzo wypraszam — bełkotał coraz niewyraźniej Nowak, dławiąc się na dobre. Oczy mu słupem stanęły, twarz aż posiniała. Przestraszyliśmy się wszyscy, nie wiedząc w pierwszej chwili co robić: malarz jednak widocznie był najprzytomniejszy, bo zerwał się natychmiast i silną pięścią uderzył kilka razy leśniczego w kark. Sposób ten, aczkolwiek barbarzyński, był jednak skuteczny, bo pacyent odrazu baraninę połknął i w kilka sekund był znowu zdolny do językowej wojny z dokuczliwym artystą.
— A widzisz, drogi sylwanie — prawił uczeń Appellesa — gdyby nie ja, jużby było po Nowaku... Płakałyby huculskie niewiasty, piękne córy gór!... Pomer Nowak!... pomer!... A teraz wskutek tego, że znalazłeś się luby sylwanie, to jest człeku leśny, w towarzystwie ludzi cywilizowanych, a szczególniej jednego, który za swą przytomność do kwiatu cywilizacyi całego świata może być zaliczony... teraz... powtarzam ci... żyjesz i żyć będziesz... Nawet więcej: żyć będziesz nieśmiertelnie, bo portret twój wymaluję i wystawię go w salonie paryzkim. Na górze, na ramach wypiszę: »Sylwan vulgo Nowak, człek na pół dziki, syn pustyń« etc. etc... Mój gieniusz uczyni cię obskurny Nemrodzie sławnym i głośnym.
Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/229
Ta strona została uwierzytelniona.