was w życiu wielu... wielu... i lackich i węgierskich... Och! znałem tylu, że aż zrachowaćby było trudno, a najwięcej poznałem wtenczas, kiedy z Milnerowej służby uciekłem i z huzarami na wojnę w węgierskie ziemie pociągnąłem.
Przy tych słowach Mykoły przypomniałem sobie, że wspominał on dziś już kilkakrotnie nazwisko Milnera; przypomniałem sobie również, że mówił coś o jakimś psie i niedźwiadku Milnerowym; obudziła się we mnie ciekawość poznania tej Mykołowej przygody. Towarzysze nasi spali jak zabici, ja zaś czułem, że mi się zupełnie na sen nie zanosi, dla dopełnienia więc bezsennej nocy, zapragnąłem skłonić starego hucuła do opowiadania. Zresztą lubiłem zawsze i lubię te powieści ludowe czarem przesądu i mytu jakiegoś niepochwytnego owiane.
— Mykoło! — zagadnąłem starego strzelca. — Kilka razy już dziś wspominałeś o jakichś tam Milnerach, o jakimś psie i niedźwiadku... Co to za historya? Spać mi się nie chce i tobie ponoś także, opowiedz nam więc o tych czasach, lubię posłuchać dawnych dziejów.
Zmarszczona, ogorzała twarz hucuła pobladła przy moich słowach; ręka wiedziona wrażeniem przesądnego strachu, wykonała bezwiednie prawie znak krzyża świętego. Po kilku chwilach dopiero mi odpowiedział:
— Eh! panie, straszno pod taką późną porę opowiadać historye o nieczystej sile.... Pek ta cur na nią!...
Tu przeżegnał się powtórnie i my obaj za nim. Malarz, któremu na wspomnienie huculskiej historyi oczy jeszcze jaśniej zaświeciły, przyłączył się do moich nalegań.
— Widzisz stary — mówił — chrześcianieśmy tu wszyscy i przeżegnać się umiemy, a nieczysty słaby jest zupełnie wobec tego świętego znaku, nic nam on złego nie uczyni i nie jemu to z naszą wiarą wojować.
Mykoła choć lubiał opowiadać, jednakowoż jakiś czas wzdragał się jeszcze, aż dopiero zmiękł, gdy mu obiecałem dać za opowieść dwa funty doskonałego prochu. Nałożył sobie
Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/233
Ta strona została uwierzytelniona.