— Mykoło! Tu leży mój ojciec a twój dziad... Ja sam aż z pod Suczawy przyniosłem go tu z kulą w piersi, martwego trupa; przyniosłem, ażeby go w rodzinnej ziemi pochować... Jego ojciec, a twój pradziad, «Czarny Danyło» leży aż na siedmiogrodzkiej ziemi, tam na «Wołoskim-dile» a leginie-towarzysze grób mu toporkami w skale wyciosali... Gdzie ja sam głowę złożę?... Tego jeszcze nie wiem. A wiesz ty synu, za co oni głowami nałożyli? Za co życie swoje dali?... Za wolność, za swobodę huculskiego, chrześciańskiego ludu!...
— Czy znasz ty nasze dzieje synu? — zapytał nagle.
— Trochę znam — odpowiedziałem cichym głosem — tyle, co Kornył opowiadał.
— Posłuchaj, opowiem ci w krótkości — rzekł mój ojciec, siadając na mogile.
Ja stałem przed nim, patrząc mu pilnie w oczy.
— Dawniej, za dawnych czasów niewoli żadnej nie znaliśmy: moc tu pańska, starościńska nie sięgała. Sąsiadamiśmy tylko byli... Raz żyliśmy z podgórskimi panami w zgodzie i razem na dzikiego zwierza polowali, to znowu wojowaliśmy trochę, ale nie zawzięcie. Aż dopiero, gdy Niemcy przyszli, skończyło się huculskie życie... Sól zaraz nam zabrali, za lada marną przewinę na szubienicę ciągnęli, a kupców jadących przez góry strzegli jak oka w głowie... Biedny naród żyć nie mógł i nie miał z czego, niewola mu dojadała... Zaczęła się wojna. Tak jak mój dziad zginął... tak oddało życie tysiąc łeginiów najbujniejszych, najprawowierniejszych. Za dziadem poszedł mój ojciec... Wojna to była zacięta. Jak wilki, jak orły czatowaliśmy na każdego Niemca; spadaliśmy na nich jak jastrzębie... Żołnierskiemi szkieletami obwieszaliśmy sto sosen na Howerli... herbowemi orłami ubrali gruń Pop-Iwana. Wreszcie przyszła zła godzina. Niemcy w białych kabatach naleźli, jak ćmy... Ojca mi zabili... Zaniosłem go tu i pochowałem, sam aż na Bałkan uciekłem... Tęsknota za krajem zmusiła mię do tego, że wróciłem. Powróciwszy ożeniłem się, dzieci podchowałem, majętności wszelakiej dorobiłem się...
Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/260
Ta strona została uwierzytelniona.