a jednak spokoju nie zaznałem. Krew mię nieraz pali, krew niewinnie nieraz przelana. Sumienie nieraz dokucza, niepokój gnębi... Gnębi, bo Milner, ten zielonooki wie o wszystkiem, ma dowody, czarno na białem, zaprzysiężone świadectwa... Milczy dotychczas, bo mię się boi... obawia się zemsty moich pobratymców, których jest mnóstwo, ale i ja jego się boję i spokoju nie mam. Dlatego to kazałem ci do woli jego skłonić się i w puszkary iść, odżałowałem nawet duszę twoją młodą na pastwę tej wiedźmy oddać... Zrobiłem to grzeszny człowiek, bo o głowę moją truchlałem, on mi ją może wziąć, kiedy zechce. Teraz jednak wszystkie te drobne przyczyny za nic — zawołał nagle głośniej, a oczy mu dziwnym blaskiem zaświeciły — czasy nowe nastały, a dla nas hucułów przyjdzie wolność i swoboda. Synu, choćby ci przyszło poświęcić głowę ojca, choćby ci przyszło i swoją młodą główkę gdzieś na pobojowisku złożyć, nie patrz na to... Przysięgnij mi. A jeżelibyś inaczej postąpił... to niech piekło cię pochłonie, bo w takim razie tyś nie mój syn, nie krew krwi mojej, nie kość z kości!...
Jak rażony gromem przypadłem do nóg ojcowskich i całowałem je ze łzami w oczach. Łzami temi gorącemi skropiłem dziadową mogiłę... i stałem się mocny jak gruń Iwanowy i jak on nieugięty. Czary wiedźmy nie miały już na mnie mocy, jakaś inna siła z za grobów duszą moją zawładnęła... Wróciliśmy do domu.
Święta przeszły wesoło, w naszej chacie szczególnie. Obie moje młodsze siostry zaswatano w czasie tych świąt... Wszyscy gazdowie się dziwili, że ojciec tak dumny i hardy, sam przekazał do ubogich chłopców — prawda że pracowitych, ale chałupników tylko — przekazał, że mogą przysyłać swaty, bo im dziewek nie odmówi. Jakby z obawy jakiej, dla każdej zaswatanej dziewki zaraz po sto dukatów na posag u dobrodzieja złożył.
Tydzień zbiegł, jakby go nigdy nie było. Ani obejrzałem się jak przyszło do puszkarskiej służby wracać. Oj! nie chciało mi się tam iść, ale ojciec kazał, ażeby przed czasem psa nie
Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/261
Ta strona została uwierzytelniona.