Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.

Szli ci Węgrowie drogą wijącą się krętą po nad Czeremoszem. Łuna od nich biła; zdawało się, że to złoto, co na nich lśniło, zabrało w siebie wszystkie promienie słońca i dopiero od nich promieniami temi na naród błysnęło; konie pod nimi były niby zmyje, niby smoki ogniste, płomieniami z nozdrzy ziały... Orły z gruniów najwyższych z nad Hawerli, z nad Popa Iwana pozlatywały się tego dnia i nad wojskiem tem ciągnęły, ciesząc się tak, jak my widokiem wspaniałym. Koło cerkwi chłopcy we wszystkie dzwony bili niby na pożar lub Wielkanoc.
Nareszcie nadeszli.
Ksiądz modlitwę odprawił, krzyżem pobłogosławił, kropidłem pokropił, chorągwie wszystkie pochyliły się przed wojskiem.
Jadący przodem generał głowę pochylił i znak krzyża świętego wykonał. Wtenczas wysunęła się z po za księdza Milnerowa, piękniejsza niż kiedykolwiek, oczy ku ziemi pochyliła i podając dowódcy tacę z chlebem i solą przemówiła coś do niego po węgiersku. Błyskawica radości zaświeciła na obliczu młodego wodza, łzy mu w oczach stanęły i nie wiedząc prawie, co robi, pochylił się na siodle, chwycił piękną kobietę wpół, podniósł ku sobie i w oczach całego wojska i wszystkiego narodu w usta ją pocałował.
Elien! elien! elien! — jak grom rozniosło się po szeregach. Całe wojsko krzyczało i wiwatowało dalej, nie wiedząc nawet, z jakiej przyczyny.
Wtem nagle dowódca dał znak, żeby się wszystko uciszyło i w tej chwili z po za generała wyjechał naprzód jakiś młody oficer; twarz miał białą jak panienka, a oczy błękitne jak niebo pogodne. Czako nasunął na prawe ucho, prawą ręką skinął ku narodowi, a lewą hamował karego, lotnego konia, który wił się pod nim i wspinał jak lew.
Sława Isusu Chrystu! — zawołał oficer czystym, huculskim językiem, a koń nagle stanął pod nim jak wkopany.
Wo wiki wikow! Sława sława! — rozgrzmiało