Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/280

Ta strona została uwierzytelniona.

i rozkoszną. Odstąpiłem od okna, aby pokusa nie pociągnęła ręki do cyngla i zacząłem rozmyślać: jakby to tak zrobić, żeby i kobiety nie zabić i nie dać jej zdrady dokonać.
Wkrótce namyśliłem się. Do Spasowej kołyby jeden tylko ztąd płaj prowadzi; postanowiłem więc na tym płaju stanąć i pilnować do rana, ażeby nikt się nie przekradł od mandatora do kapitana.
— Rano głupstwo — myślałem sobie — przystanę do huzarów i pójdę z nimi na wojnę... Co mi Milnerowa zrobi? W najgorszym razie powiem generałowi, że łaskawa gospodyni-hołubka zdradę na nich knowała... A jak posłaniec nie posłucha? — myślałem dalej. — To mu kulkę w łeb wsadzę! — odpowiedziałem sobie natychmiast, a w tej chwili przesunął mi się w myśli cień Hermana, Niemczyka, i jakaś radość grzeszna opanowała mnie na tę myśl, że może kulka z mego krisa rozłupie ten czerep wstrętny.
Zrobiwszy takie postanowienie, poszedłem natychmiast ku bramie, ażeby się na płaj dostać. Koło naszej wachcymbry zobaczyłem jednego huzara, który z dobytą szablą chodził niby na warcie, ale był tak pijany, że zataczał się na wszystkie strony. Drugi spał gdzieś w puszkarskiej izbie. Zbliżyłem się do tego szyldwacha i zapytałem go grzecznie: czy długo ma jeszcze tu stać? Odburknął mi coś pogańską jakąś, niezrozumiałą mową i krzyczał, wskazując mi pałaszem bramę, żebym szedł spać... Wyszedłem za bramę.
Tam, o kilkaset kroków od obejścia wychodziło się na płaj, którym w dół idąc, dochodziło się do Jawornika, a w górę — ku Spasowej kołybie.
Gdym się znalazł na tem bezdrożu, obejrzałem się i wybrawszy najgrubszego buka schowałem się zań, rozpatrując się w około i zwracając najbaczniejszą uwagę na ścieżkę, którą przed chwilą przeszedłem. Nie rozmyślałem już teraz: co mam robić, miałem bowiem stanowcze postanowienie i nicby mnie od niego nie odwiodło. Popróbowałem naboju w lufie, podsypałem świeżego prochu na panewkę, oczyściłem paznogciem