Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.

tymczasem on wyciągnął pistolet i strzelił... Ciemno mi się w oczach zrobiło; w uszach zadźwięczała jakaś czartowsko-niemiecka klątwa i uśmiech dyabelski, nieczysty... Siły mnie zupełnie opuściły... straciłem przytomność.
Dopiero duże, zimne krople deszczu i huk burzy wyrwały mnie z odrętwienia. Burza szalała nad Czarnohorskiem pasmem, nad falami Czeremoszu, może jeszcze straszniejsza, niż dziś; stare buki aż do ziemi się kładły. Sam nie wiem, jakim sposobem zerwałem się na nogi, a uczuwszy ból i pieczenie jakieś w prawym boku, podniosłem ku niemu lewą rękę, bo w prawej władzy nie miałem — i uczułem wilgoć jakąś, lecz nie wiedziałem wówczas, czy od krwi czy od strumieni wody deszczowej, która lała się z nieba. Odrazu stanęły mi jasno w pamięci przejścia dzisiejsze i zapragnąłem koniecznie — choćbym miał na to życie ważyć — przeszkodzić zdradzie Milnerowej. Zacisnąłem z bólu zęby i puściłem się płajem na dół, do Jawornika, ażeby dojść do pierwszej chaty i dać znać huzarom, jakie niebezpieczeństwo grozi ich dowódcom.
Nie przypominam sobie już, czy szedłem, czy mnie strumienie z gór płynące niosły, dość, że dobiłem się do obejścia Hryńka Duziaka i zastukałem z całej siły do drzwi. To pamiętam, więcej nic... Pociemniało mi w oczach zupełnie i zdawało mi się, że już ostatnia moja godzina wybiła... Miałem tylko tyle siły, że się przeżegnałem.
Do życia wróciłem dopiero na drugi dzień nad wieczorem.
Szare, smutne niebo było dnia tego, deszcz lał bez ustanku. W około siebie ujrzałem pełno ludzi, a między nimi mego ojca i starą Wróbczychę, lekarkę sławną — aż z Roztoków. Doktor jakiś huzarski ranę mi opatrywał, a Wróbczycha kłóciła się z nim i taki gwałtem swój plaster przyłożyła. Powiedziała, że nic mi nie jest, że tylko krwi dużo straciłem i dlatego omdlałem; kazała spokojnie leżeć.
Nie trudno mi było rozkazu baby usłuchać, bo nim mówić przestała, ja zasnąłem snem kamiennym.