Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

ticzeskoho żurnala. W odstępach pomiędzy czytaniem rozmawiali między sobą językiem mało-ruskim, w którym było mnóstwo słów i form żywcem z rosyjskiego wziętych. O obce te naleciałości bardzo im chodziło i starali się nie zapominać o nich. Tylko w czasie gorętszej dysputy, gdy zapał ich uniósł, zapominali rusycyzmu, a mięszali natomiast całe polskie zdania.
Tak, tak otcze Łuko — prawił siwiejący już na dobre X. Bazyli — dożyły my horoszych czasiw. Dawniej mieliśmy znaczenie jakieś u cesarskiego rządu. Ja sam pamiętam, jak młodym wikarym będąc, miewałem posłuchania u JE. hrabiego Mensdorfa, cesarskiego namiestnika. A dziś co!...
— A co? bida taj hodi — odpowiadał uważny słuchacz i widoczny wielbiciel wielkości ojca Bazylego.
— Teraz do starosty dopchać się nie można — mówił starszy dalej, nie zwracając prawie uwagi na słowa towarzysza. Wsio szlachta... taj szlachta, nużno wże raz zdiełat konec z tym neszczasnem położeniem, tak dalej być nie może, wir werden krepiren... Jeżeli w Wiedniu nie umieją ocenić naszych zasług, to my gdzieindziej poszukamy dla nich uznania.
Tolko ostorożno — przerwał cichym głosem młodszy ksiądz — w intrygę wplątać się łatwo, byle ona na korzyść mogła nam wyjść. Tam na północy lekceważą nas sobie, używają jako narzędzi, a później... won k’ czortu matiery. Mam kolegów, którzy dla idei tam poszli; nie najświetniej się tam im dzieje. Najgorsze parafie dano im i dokuczają nawet.
— To jak komu. Nie każdy równy na świecie — ozwał się starszy ksiądz i dumnie wzniósł głowę, a śmieszny wyraz zarozumiałości zapanował na ospałej czerwonej twarzy.
— W dodatku tutejsze urzędy polityczne coś zanadto nami zaczynają się zajmować — mówił, nie przerywając słów młodszy — starostowie pilnie śledzą nasze stosunki ze Wschodem. Ksiądz Emilian odebrał niedawno list z Kijowa, który najwyraźniej był otwieranym. Ostorożno, ostorożno, bo można sia w lacki ruszki popasty, taj propasty.