Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.

jąc dwadzieścia siedm lat, jest już czynownikiem do osobnych poruczenji przy jenerał-gubernatorze w Wilnie. U nas byłby zaledwie auskultantem w sądzie.
Po tych słowach zamyślił się znowu głęboko. Nagle żachnął się, jakby sobie coś przypomniał, i zabierając się do wyjścia, mówił dobitnie, niby sumując poprzednią rozmowę.
— Pamiętaj moja doniu, co ci powiedziałem... Bery Petre na rozum i zdaleka trzymaj mi tego doktora, nie spoufalaj go, z drugiej zaś strony odstręczać go zupełnie nie należy, może uda się nam zjednać go dla naszego stronnictwa, toby był dopiero nabytek — za nim wszyscy młodzi poszliby. Teraz bywaj mi zdrowa — idę popatrzyć, czy na lewadzie siano zgarnęli? Bądź zdrowa!
— Szachrajstwo! szachrajstwo! ta jeszcze raz szachrajstwo! — zawołała z oburzeniem dziekanowa, gdy ucichł już odgłos kroków jej zięcia — Bóg z wami! ale tu błogosławieństwa Bożego nie będzie. Ja ręce umywam od tej roboty... Tfu! Tfu! paskudztwo... Tfu!
— Babusiu! babusiu — jęknęła dziewczyna, której na płacz się zbierało — babusiu!
— Co tam babusiu? — łajała dalej staruszka. Ja ręce umywam... A tobie dziecko pod błogosławieństwem nakazuję: rób co chcesz! Idź za tego, którego wolisz. Ale na jednego tylko mile spoglądaj, jednemu tylko nadzieję rób. Widzisz dziecko — mówiła miększym już głosem, gładząc zapracowaną dłonią miękkie włosy wnuczki — ja prosta kobieta, edukacyj żadnych bardzo mądrych ja nie pobierałam, nauczyli czytać, pisać, rachować i Pana Boga chwalić, ale to ci bez edukacyi powiem, że porządna kobieta tem się tylko różni od ladacznicy, że jednemu tylko nadzieję robi, jednego kocha, jednemu się oddaje na wieki, całem sercem i duszą.
— Babusiu! babusiu! — wołała dziewczyna, zgnębiona grozą głosu staruszki, która przemawiała uroczyście, niby wyrocznia w natchnieniu. — Babusiu! czyś ty mnie wiele razy na bałamuctwie pochwyciła? Czyżem ja taka, ażebym oczami