Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

powiedzieć jednak tego nie umié, jakby się obawiał czegoś. Nie! ja pana Adolfa wolę.... on taki śliczny, zresztą ojciec sobie tego życzy.
Nagle rozśmiała się wesoło.
— Jakam ja głupia — zawołała już głośno, śmiejąc się ciągle — kłopot sobie sama wymyślam. Może ja mu nawet nie w głowie. Ot, zwyczajnie poeta, pisze, co mu myśl na pióro przyniesie, a ja gryzę się Bóg wié czem.
Usiadła do fortepianu — i wnet skoczne tony straussowskiego »Kusswalca« zagłuszyły zupełnie marzenia.


VIII.

Iwan wracał z probostwa zasmucony. Jakiś niepokój nieokreślony miotał nim.
Zwyczajem wszystkich idealistów i poetów, stworzył on wewnątrz swej istoty, wysnuł z własnej duszy prześliczny obraz przyszłości, w którym główną rolę odgrywała Eufrozyna, ideał poety, kochanka duszy rozmarzonej — towarzyszka doli skromnego pieśniarza. Nie liczył się z tem, że Eufrozyna, przez niego stworzona, była zupełnie inna, niż Eufrozyna, rzeczywista córka proboszcza z Zahnilcza.
Dotychczas z przeciwnościami się nie spotkał. Co od niego samego zależało, spełnił święcie. Wiedzę przebojem zdobył, zadatki sławy posiadł — ludzie o nim mówili, pisali, do chwili obecnej świat cały i przyszłość przedstawiały mu się w różowych kolorach.
Dziś doświadczył po raz pierwszy istotnie bolesnego niepowodzenia, dotkliwego zawodu.
Tłumaczył sobie jak mógł. Czuł jednak w głębi duszy, że pierwsze po długiej rozłące spotkanie z ukochaną dziewczyną nie było takiem, jakiem je on sobie w snach tęsknych przedstawiał. Ona witała go tak, jak się wita dawno niewidzianego, trochę zapomnianego przyjaciela. Czyż ona nie odczu-