Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

Prócz tego inny jeszcze wzgląd wpłynął na księdza Bazylego i kazał mu okazywać Iwanowi niezwykłą serdeczność. W czasie swoich krótkich bytności w domu zauważył on, że od przyjazdu Natalii, Iwan wyłącznie prawie z nią rozmawia, że od Eufrozyny prawie stroni, że ich rozmowy, jeżeli nawet zdarzają się czasem, to zwykle kończą się sprzeczką i nieporozumieniem. Wytłumaczył więc sobie łatwo, że Iwan widzi nieprawdopodobieństwo ożenienia się z Eufrozyną, zmienił racyonalnie uczucia i zakochał się w Natalii.
Przypuszczalna ta »zmiana dam« bardzo się księdzu Bazylemu podobała, zapragnął dopomódz doktorowi w spełnieniu domniemanych zamiarów, o ile to w jego siłach leżało.
— Nic nie mają oboje — myślał w duszy — ale trzeba im dopomódz, by się pobrali, coś dać na początek gospodarstwa. Pomówię z hrabią, przecież to jego wychowanek. Pewnie mu coś da, w sekrecie na moje ręce... dla niepoznaki na wiano dla panny młodej, mnie jako krewnemu, jakoś lepiej wypada dar uczynić.


XI.

Żniwa skończyły się.
Sierpień, w tym roku pogodny, ciepły i słoneczny, dobiegał kresu. Termin wyjazdu Iwana z Waciem zbliżał się. Pierwszego września mieli razem do Lwowa wyjechać. Im krótszym był czas pobytu w Zahnilczu, im bliższym termin odjazdu, tem bardziej wzrastał niepokój w sercu zakochanego doktora. Żył jakby w gorączce. Sen odleciał daleko od jego powiek, a jeżeli zasypiał, to na krótko, owym snem gorączkowym, który widziadłami nęka wyobraźnię i nie przynosi wypoczynku dla rozuzdanych nerwów.
Pragnął przed wyjazdem rozmówić się z Eufrozyną — wyznać jej swą miłość, miłość o której mniemał, że jest otoczoną mgłą tajemnicy i dowiedzieć się, jaki go los czeka. Nie miał jednak odwagi.