Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

grozi prokurator, niech odważy się groźbę wykonać — i zwracając się do Iwana, mówił prawie nieprzytomnie. — Tak! — bo naród nasz uciśniony, biedny, musi na dwie strony spoglądać... Z dwu słońc światło brać... Z dwu strumieni napój ożywczy czerpać, by zaspokoił od wieków trawiące go pragnienie...
— Bluźnisz! bluźnisz fałszywy proroku! — zawoła Iwan gromowym głosem i wznosząc oczy z wyrazem dumy i zabijającej pogardy, mówił zimno i dobitnie. — Przeklęty naród, który z dwu słońc światło brać pragnie. — Przeklęty, który z dwu wrogich sobie strumieni napój czerpać będzie... Ani światłem się nie ogrzeje, ani pragnienie ugasi... Pośrodku zawiśnie, aby wegetować, aby gnić tak, jak gnił dotąd... Przeklętymi niech będą fałszywi prorocy, którzy zgnębiony, ledwie do życia budzący się naród, na błędne drogi wiodą, zdradzając go za cenę srebrników judaszowych.
Przestał na chwilę. Chmury okryły cały nieboskłon, osłaniając zupełnie słońce jasne i rzucając na cały świat brudno-szarą ołowianą barwę. — Nowy piorun rozdarł szaro-ceglaste chmury, aż ziemia zadrżała. — W tej chwili Iwan znowu mówić zaczął.
— Przeklętym będzie naród, w którym pieśniarze przychodzący budzić go z letargu, uznania nie znajdą, w którym pieśń serdeczna z duszy płynąca nie wywoła oddźwięku w drugiej duszy... w sercach wielu — w którym śpiewak z rozbitą harfą i z sercem rozdartem pójdzie konać na pustkowie.
— Pójdź precz mi zaraz! — szaleńcze! — zawołał ksiądz, w którym gniew taki wezbrał, że przemówić prawie nie mógł — pójdź precz! — opętańcze!
— Pójdę — odparł smutnie Iwan, spoglądając jeszcze raz na Eufrozynę. — Bądź mi zdrową!... Złudo mej młodości. Kochałem twą piękną duszę, której domyślałem się w tem pięknem ciele; która jest tam w głębi, ale tak ukryta, że może nikt już jej nie odszuka... a może nie ma jej już... Niech Bóg ci pozwoli zapomnieć tę straszną chwilę, w której zdru-