Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż ona robi biedna?
— Wiesz, powiem ci — mówił, zamyślając się hrabia — że to dzielna dziewczyna, może to nieszczęście uzdrowi ją, może w biedzie pozbędzie się głupich narowów, jakich w ostatnich czasach nabrała. Prosiła mnie, bym jej jakie miejsce przy szkole ludowej wyrobił. Będzie mieszkała z babką, musi na kawałek chleba pracować.
W czasie słów hrabiego rozmaite wrażenia malowały się na twarzy Iwana, była chwila, że łzy kręciły mu się w oczach, zdołał wreszcie opanować wzruszenie i odpowiedział spokojnie:
— Panie hrabio! niech pan raczy o niej pamiętać, ona warta tego... Ja nie mogę się z nią zobaczyć obecnie. Wyraźnie powiedziała, że mnie nie kocha... ha! trudna rada, bałbym się, by nie pomyślała, że się jej narzucam, że chcę z jej nieszczęścia skorzystać... Zresztą dziś mam już inne szersze cele. Na gwałt należy ratować resztki narodowej uczciwości... Dążyć do celu.
— Dąż! dąż! — mówił dobrotliwie hrabia. — A ja Eufrozyną sam się już zajmę, nie pozwolę, żeby się zmarnowała... A później zobaczymy.
Wzruszenie jakieś opanowało doktora, niecierpliwie pocierał dłonią po czole, jakby pragnął myśli rodzące się w mózgu zgnieść. — Nagle wybuchnął:
— Nie! nie!... To niemożliwe... Ja nie mam dziś prawa z bardonem trubadura iść brząkać pod oknem ukochanej... Dzieją się rzeczy okropne, upadek na całej linii, trzeba się bronić, trzeba młodsze pokolenie inaczej wychować. Ja muszę pracować.
Hrabia z przyjemnością nań patrzył i słuchał, gdy mówił dalej:
— Jeżeli w niej obudzą się wspomnienia dzieciństwa, jeżeli odżyje to, co ją kiedyś nauczałem, jeżeli zapragnie iść wraz ze mną przez tę ciężką drogę życia, pracować wspólnie, walczyć razem... W takim razie ja się dowiem o tem i spot-