Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.

nazwisko autora w zachwyt ją wprawiały. Dziś zrozumiała każdą myśl, którą on dla niej pisał ongi, wówczas, gdy ona zrozumieć tego nie mogła, czy nie chciała.
Czas płynął, ona uczyła się i... wzdychała.


XVII.

Iwana z entuzyazmem przyjęto w Czerniowcach.
Znano go daleko więcej z jego własnych utworów, niż z paszkwilów, jakie o nim lwowskie pisma rozsiewały. Znano go jako młodego, pełnego talentu poetę, natchnionego i wytwornego pisarza, autora »Zbutwiałych.« Witano w nim uczonego, którego głęboka wiedza rzeczy słowiańskich znaną była nietylko w ojczyźnie.
Echa sporów i waśni galicyjskich, rozdzielających Polaków od Rusinów, słaby oddźwięk znajdowały na Bukowinie. Tam obie narodowości łączyły się ściśle w celu obrony wspólnej przeciw żywiołowi rumuńskiemu, który zaprzeczał prawa istnienia obu zarówno i obie jednako upośledzał. Tak Rusini jak i Polacy powitali w Iwanie nową siłę, nowego bojownika, który im pomoc niesie, a i w walce czynny przemożny udział weźmie.
Inauguracyjny odczyt Iwana przybrał pozory wielkiej dlań owacyi. Nietylko wszyscy studenci słowiańskiego pochodzenia, ale i ludzie starsi, pracownicy na niwie społecznej, tak Polacy, jak i Rusini, spieszyli powitać młodego profesora. Kobiety nawet starały się o możność słyszenia go. Ścisk był w sali ogromny. Iwan stał się modnym.
W czasie wykładu cisza panowała w sali. Ludzie słuchali, bojąc się odetchnąć głośniej, bojąc się stracić jedno słowo.
Młody profesor czynił wyznanie swej wiary politycznej. Wygłosił program, jakiego nadal trzymać się będzie. Mówił to tak porywająco, słowa jego tryskały taką poezyą, czar taki, urok niezwyciężony otaczał i postać jego i słowa, które mówił,