że łzy z oczu wyciskał, westchnienia w piersiach budził, porywał i unosił za sobą słuchaczy w krainę ideału — w świat piękna i dobra, do królestwa zgody i jedności, królestwa Bożego na ziemi.
Skończył. Od oklasków mury gmachu drżały. Starzy ludzie szli ku niemu i ze łzami w oczach cisnęli się, by w ramię go ucałować. Młodzież na rękach wyniosła go z sali, kobiety z nietajonem uwielbieniem nań patrzyły. Stał się bohaterem.
Iwan po raz pierwszy w życiu doświadczał uznania publicznego — tryumfu. Upoił się nim. Zapał, jaki budził w słuchaczach, porywał jego samego. Następne prelekcye były równie świetne; świetniejsze może, jeżeli to było wogóle możliwem. Całą duszę w nie wlewał; były jakby poematem. Początki cywilizacyi słowiańskiej, epokę bohaterską południowców, boje straceńców z zachodnich kresów, cudowną patryarchalną sielankę środkowych Polan, malował natchnionem słowem śpiewaka — wieszcza. Wlewał w dusze słuchaczów wszystkie myśli własne, swe sny i marzenia, poczucie rycerskości i bohaterstwa, które hrabia weń wpoił.
Stał się kierownikiem myśli i czynów całego tłumu młodzieży, w ogieńby za nim poszli; był ich wodzem, kierownikiem, hetmanem duchowym.
Cały czas poświęcał nauce, przygotowaniu do wykładów w uniwersytecie. Wszystkie jego myśli były ku nim tylko skierowane.
Gdy w rzadkich chwilach znużenia umysłowego spoczął trochę, gdy oparłszy strudzoną głowę na dłoniach, wracał mimowolnie w świat wspomnień, wówczas uśmiechał się pobłażliwie, tak jak uśmiechać się zwykł starzec patrzący na igraszki dzieci. Przebaczał w duszy szaleństwa, które popełniał, zrozumieć ich jednak już nie mógł. Służba publiczna, cele społeczne, sława własna wreszcie pochłonęły go zupełnie. Postać Eufrozyny zacierała się zwolna w jego pamięci, usuwała się w dal, rozpływała i tylko zjawiała się czasem lotna i powiewna, bezkrwista i idealna, niby cień elizejski.
Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/99
Ta strona została uwierzytelniona.