bogów; lecz samorząd wewnętrzny dzielił się na cząstki i cząsteczki, jeden drugiego władzy nie uznawał nad sobą, nie zawsze była i zgoda, były i kłótnie pomiędzy plemionami, były najazdy i zabory. Państwo rozdrabniało się na państewka — z tego to Niemcy i skorzystali — podbijali nie państwo całe, któregoby nigdy podbić nie zdołali — ale państewka drobne, w obronie których inne nie stawały.
Może to Słowianie nadbałtyccy tradycyjnie przekazali i innym szczepom słowiańskim ten brak dojrzałości politycznej, te swary, te waśnie i niezgody pomiędzy sobą, to szarpanie się wzajemne i zupełną nieudolność do skupiania się, tworzenia jednego potężnego obozu, do uległości starszyznie swojej i do mądrego, a bezstronnego wyboru tejże, — które niestety! i do dziś dnia widzimy śród plemion słowiańskich.
Przykłady z życia pogańskich pobratymców i zgubne następstwa, powinnyby nauczyć chrześcijańskich i cywilizowanych Słowian, że bez jedności, bez miru wewnętrznego, bez karności i bez pracy, — i chrześcijańscy i cywilizowani — nie będą w stanie stawić oporu obcej przemocy, a amatorów do tej przemocy nad Słowianami nigdy jeszcze nie zabrakło.
Dla większej części narodów słowiańskich żyjących dzisiejszość prawie nie istnieje. Przed ich oczyma stoją dwie chwile dziejowe, wielkie i potężne: przeszła, rodząca najsmutniejsze wspomnienia, ale nauczająca; przyszła, tajemnicza, nieogarniona — urocza jednak nadzieją. Dzisiejszość jest tylko przejściem z przeszłości do przyszłości, jest ciężką pracą, korzystaniem z przeszłych wzorów, złych i dobrych, aby uniknąc pierwszych, przekazać drugie.