Strona:Słowianie nadbałtyccy.pdf/5

Ta strona została uwierzytelniona.

ciaż surowy w rodzinie, odznaczał się nie samem tylko męztwem, ale i znajomością sztuki wojennej podług ówczesnych pojęć. Był majtkiem i żołnierzem, a więc bił się na morzu i na lądzie. Morze było jego żywiołem. Miasta ich słynęły w owych wiekach jako silne fortece. Tu znajdowali bezpieczne schronienie starcy, niewiasty i dzieci w czasie napadów wroga. Wioski budowano byle jak z drzewa, nie troszcząc się o wygodę, byleby służyły schronieniem od niepogody, a skoro nieprzyjaciel wpadł do kraju, całe mienie, złoto, srebro, bronz, żelazo kiedy już było znanem, ruchomość i wszelkie droższe sprzęty głęboko w lasach zakopywano do ziemi. Niezdatni do boju kryli się w fortecach lub też w puszczach bagnistych, gdzie także i trzody spędzano, tak, że nieprzyjaciel spalił i zniszczył wioskę — ale nic więcej nie do stał. Wszakże i to się im nie zawsze udawało, bo Słowianie cuda waleczności dokonywali.
Cnoty domowe, rycerskość, gościnność, prawość charakteru, wierność w dotrzymaniu słowa — które odznaczały Słowian nadbałtyckich wyraźnie malują się w opowiadaniach niemieckich pisarzy, t. j. najzaciętszych ich nieprzyjaciół. Św. Bonifacy, apostoł Niemiec, z ubolewaniem mówiąc o ciemnocie pogańskiej, w jakiej pogrążeni byli Słowianie, podziwia jednak ich życie i cnoty domowe; podziwia kobiety Słowianki, które raz poślubiwszy miłość małżonkowi, nie chcą się rozstać i z umarłym, a same sobie cios śmiertelny zadają, ażeby razem ze szczętami męża spłonąć na stosie.
Inni znów kronikarze niemieccy świadczą, że Słowianie byli zawsze słowni i nigdy danego słowa nie złamali. Jako dowód, kronikarz przytacza niejakiego Trybuta Bohorowicza, który stał się sławnym z rozbojów i grabieży, tak, że imię jego było strasznem w okolicy. Był on skazany na śmierć przez sąd swój własny gminny za jakieś ważne przestępstwo — ale zdołał uciec, krył się po lasach i robił najścia na mieszkańców. Jeden z nich, niejaki Godeskalk syn Dazanowa zdołał wymódz na nim słowo, że na jego posiadłość nigdy napadu nie zrobi. I cóż? Ów zbójca, wyrzutek społeczności Słowiańskiej nigdy danego słowa nie złamał.
Jedyne to tylko wspomnienie o człowieku, który się wyłamał z pod praw swojego narodu i został złoczyńcą. Ale za to każdy z kronikarzy, śród obelg miotanych na Słowian, świadczy jako o fakcie wielkiej doniosłości, że złodziejstwo i oszukaństwo nawet z wyrazów nieznane były Słowianom Nadbałtyckim. Wszel-