Strona:Słowo o wyprawie Igora.pdf/16

Ta strona została uwierzytelniona.

dobne epiteta i porównania nie wykazują nic konkretnego, żadnej pożyczki istotnej, wypływają tu i tam z samej sytuacji. Najbardziej przypominają ludową pieśń owe przeczące porównania, np.: «a nie sroki zaskrzekały za Igorem, to jedzie Gza z Konczakiem», t. j. jakby sroki ozywają się obaj. Cała ich rozmowa, to pyszna, prawdziwie wschodnia obrazowość, i po płaczu Jarosławny najpiękniejszy to ustęp.
Wszelkie pozory przemawiają za tem, że Słowo jedyna tego rodzaju pamiątka, że autor jego nic podobnego ani przedtem ani potem więcej nie pisał. Widocznie nie ufał zbyt własnym zdolnościom, stąd to niezręczne i przewlekłe chowanie się za powagą Bojanową; stąd niezręczne i niepotrzebne powtarzania tych samych słów (np. pritrepati i i.) i zwrotów; co innego, jeśli celowo używał anafory, wystawiając na czoło zdań te same słowa, lub refrenu, kończąc nim efektownie ustępy. Skłonny do epizodów, przerywał niemi chętnie tok opowiadania poto, aby nietylko obecnych młodych, ale i dawnych książąt sławić; byłyż tego i słuszne przyczyny, bo nic dobrego bliska przyszłość nie wróżyła; ale niektóre przerwy rażą nieco, np. Stugna w rozmowie z Dońcem, albo wyliczanie «byli» czernihowskich w przemowie wielkiego księcia.
Z plebejską dumą ukraińską nic go nie łączy, natomiast do książęcych (włodzimirowskich) bylin wielkoruskich pomost rzucony; np. oznaczanie szybkości ruchu wedle faz nabożeństwa (głosów dzwonów albo jutrzniej i obiedniej mszy) tu i tam znajdziemy, a o nadzwyczajnem, stałem przesadzaniu tu i tam już wyżej wspomnieliśmy. Celuje autor w rozmowach (Igor z Dońcem; Gza i Konczak; Światosław albo Igor z drużyną; Wsewołod do brata) i monologach (Jarosławna); opisy, np. walki, zbywał krótko, tylko wynik jej szczegółowiej przedstawił; tem chętniej wplatał głosy i ruchy przyrody. O spokojnem epicznem opowiadaniu niema mowy; ważne szczegóły (np. ranę Igora i i. ) opuszczał; po-