Aby czytelnikom dać możność ocenienia, jakie myśli, dążenia i przekonania przejawiają się w przysłowiach ludu wśród nas od wieków zamieszkałego, co od nas do swych tradycji przejął i przyswoił, a co nawzajem do naszych przylgnęło pamiątek, postanowiliśmy je przetłumaczyć. Przysłowia żydowskie mało się nadają do przekładu; są one przeplatane mnóstwem wyrażeń hebrajskich i innych, odnoszących się do obrządków religijnych lub zwyczajów; w przekładzie naszym oddaliśmy myśl każdego przysłowia, ale nie byliśmy w stanie odtworzyć niezmiernie oryginalnego ich dowcipu. Cały dowcip tych przysłów (a pod tym względem rzadko która literatura dorówna żydowskiej) polega właśnie na formie językowej, na zręcznem zestawianiu wyrazów, tworzących dość często przysłowie i kalambur. Zmuszeni byliśmy opuścić kilkadziesiąt zdań mniejszej wagi, a trudnych do oddania bez wyczerpujących komentarzy.
Wpływ przysłów polskich na żydowskie spostrzegamy olbrzymi. Na 681 jest przeszło 300 pokrewnych myślą, a wiele i formą językową. Oddziaływanie „żargonu” na przysłowia polskie jest również niezaprzeczone, np. dziurawe aber git; ryby fisz, gield auf dem tisz; niech będzie chazer, aby się dobrze nażer; purym nie święto, febra nie choroba; mecyjo karczma we wsi i mnóstwo innych. Ciekawem zjawiskiem jest wpływ polskich form gramatycznych na tworzenie się przysłów żydowskich np. polskie: nie grzesz, nie pokutuj ma odpowiednie żydowskie (opuszczone przez zbieracza): nie ganwaj, nie fastaj, przypominające formą polskie: nie daj, nie taj. Ganwać i fastać znaczy kraść, pościć; nie ulega wątpliwości, że z biegiem czasu przysłowie to powiększy liczbę makaronicznych.
Godnem uwagi jest, że handel, prawie wyłącznie wypełniający życie żydów, w przysłowiach bardzo mało zostawił śladów; te, które zbiór zawiera, są i innym narodom znane.
Do poniżej zamieszczonych przysłów dorzucamy od siebie kilka jeszcze ciekawych, a opuszczonych przez zbieracza: z szlachcica może się stać chłop, ale z chłopa szlachcic nigdy; kiedy żyd świszcze, a szlachcic się za uchem skrobie, to zły znak; kto się urodził na grochowinach i był owijany w płachty, ten nie należy do szlachty; żydowskie „zaraz” a polskie „dalibóg” djabła warte. Rozgoryczony żyd, który mimo pozbycia się wszystkich pozorów swej odrębności, nie mógł się dostać między szlachtę, skargę swą przekazał w przysłowiu: co mi z tego, że mówię po polsku, kiedy mię do dworu nie chcą wpuścić. Do-
Strona:S. Adalberg - Przysłowia żydowskie.djvu/7
Ta strona została uwierzytelniona.