Strona:S. Napierski - Pusta ulica.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

Groteska. Czarny cień człowieka ze strzelby mierzącego w księżyc.

Poemat. W ostatniej sekundzie z pod auta ulatują gołębie.

Jest jakaś wielka wzniosłość w słowach: spławna rzeka.

W samym dźwięku „Wilno“ jest piękno płaczliwe elegji.

Słowo „odjazd“ jest jak błysk stali.

Poemat. Znaleziono cię ze sztyletem w piersi, o zdradzony kochanku...; a jednak na wargach znieruchomiałych drobny uśmiech triumfu!

Elegja. Ach, nawet fotografjami można przywrócić się do życia — można je sobie udowodnić.